Przez wiele lat marzyłam o kluboknajpie. Nie kawiarni, bo sama rzadko je odwiedzam. Tylko miejscu, w którym się dobrze i swojsko zje porządny posiłek, a jednocześnie spędzi czas w ciekawy i kreatywny sposób. Ostatecznie odpuściłam. Przeraziło mnie wszystko to, z czym związane jest prowadzenie własnego biznesu. Koszty, użeranie się z pracownikami, z urzędnikami, z “chłopcami z miasta”, z klientami, początkowo ze stuprocentowym poświęceniem 24h na dobę przez siedem dni w tygodniu.
W następnym rzucie, jako ideowiec, myślałam o szeroko pojętym ratowaniu świata. Niestety na drodze stanęło mi własne zdrowie. A później kwestie finansowe – pomaganie może i jest trendy, ale innych pasji za to nie opłacisz (dlatego robię to “po godzinach”).
Sebastian zaś najchętniej widziałby się w roli zawodnika snowboardowego, którego zajawkę sponsoruje jakaś topowa firma odzieżowa. Jak wiadomo udaje się to jednak tylko nielicznym, a zdecydowana większość sportowców sprzedaje niemalże nerki, by móc się rozwijać.
Dlatego też realizujemy się przede wszystkim na parkiecie, stoku i podczas wszelakich wojaży.
Są jednak ludzie którzy, nierzadko stawiając wszystko na jedną kartę, postanowili pójść za głosem serca i połączyć pracę z pasją. Często były to trudne decyzje, krytykowane przez otoczenie, związane z dużym ryzykiem i ogromnym stresem. A jednak – dali radę. Mamy ogromną przyjemność przyjaźnić się z przedstawicielami tej grupy szczęśliwców, którym udaje się łączyć pracę z pasją, dzięki czemu są świetni w tym co robią i zawodowo spełnieni.
Serdecznie zapraszam do lektury rozmów z ludźmi, którym szczerze, ale jednocześnie zdrowo i życzliwie, zazdroszczę!