Ameryki nie odkryje pisząc, że prawdziwie potrafimy docenić zazwyczaj dopiero wtedy, gdy nam się coś odbierze. Prawda stara jak świat, ale dopiero autopsja nam ją ryje w głowie platynowymi literami. Ja miałam tą wątpliwą przyjemność utracić zdrowie na czas dłuższy, niżby zakładały moje czarne scenariusze. Lecz wbrew logice dramat nie był początkiem końca, lecz paradoksalnie restartem życia. Zaczęłam odkrywać świat na nowo, ucząc się radości z najdrobniejszych spraw. Spacer z psem, wygrana w Tabu, ogórkowa Pani Mamy. Gdy już odniosłam sukces na polu czynności dnia codziennego, postanowiłam wziąć życie za barki i zacząć realizować marzenia, które od dawna kurzyły się w szufladzie pt. “na później”.
I o tym własnie będzie ten blog. O pasji. Priorytetach. Dbaniu o własne zdrowie psychiczne. Opuszczeniu wyścigu szczurów i pogoni za szczęściem. O fantastycznych ludziach, którzy nas otaczają.
Jednym słowem o życiu po trzydziestce z biletem w dłoni, plecakiem na ramionach, psem pod pachą. Ale nie tylko. Jaśniejszych stron mocy jest znacznie więcej.